wtorek, 22 września 2009

No dobrze, ale co jest grane?

RPG jest grane. Dokładniej: cRPG. The Mana World (Świat Many) to internetowa gra dla wielu graczy w którą grywam od niedawna. Jest to projekt darmowy, niekomercyjny, tworzony przez pasjonatów jako wolne oprogramowanie. Gra nie jest skończona, wciąż się coś pojawia, coś zmienia, tak naprawdę wszyscy gracze są testerami i królikami doświadczalnymi. Ale to jest fajne i ma swój urok. Można to polubić.

Jak to kiedyś pisałem, w każdej grze pojawiają się zabawne i niecodzienne sytuacje, a już zwłaszcza kiedy spotyka się różnorodne towarzystwo z całego świata. Szkoda byłoby tego nie dokumentować, stąd idea tego bloga. Ponieważ nie ma też w zasadzie żadnych materiałów i poradników do tej gry, będzie okazja podzielić się spostrzeżeniami, poradami, czy przetłumaczyć materiały z anglojęzycznej wiki projektu.



Skąd nazwa? Maniana — nieco już zapomniane słowo z języka hiszpańskiego (mañana – jutro) oznacza u nas wyluzowane i niespieszne podejście do życia. Tak też niespiesznie i na luzie gram i tak też będę (mam nadzieję) prowadził tego bloga.

Jeśli, drogi Czytelniku, znasz przynajmniej podstawy angielskiego (który jest oficjalnym językiem gry i społeczności), to możesz spróbować. Gra dostępna jest na różne systemy operacyjne. Nie oczekuj supergrafiki, ale możesz oczekiwać dobrej zabawy i życzliwych współgraczy.


Instalator gry w wersji portable (można zainstalować na pendraku i nosić do pracy).
The Mana World wiki (po angielsku).

niedziela, 20 września 2009

Nie kradnij, nie zabijaj, bo to śmieszne

Od początku ten gracz wydawał mi się dziwny. Kręcił się koło mnie niczym smrodek po… Pałętał się i pałętał i nic nie robił. Stał mi co chwilę za plecami, kiedy tłukłem kolejne żółte śluzowce w poszukiwaniu rudy żelaza. Wreszcie, gdy byłem zajęty rozprawą z kilkoma czerwonymi śluzowcami i czarnymi skorpionami, złapał skórzaną koszulę, która wypadła z jednego z nich i czmychnął. Niedaleko, spotkałem go za chwilę za zakrętem korytarza.
— You took my shirt — oświadczyłem.
— No! — zaprzeczył, ale chyba sam poczuł, że nie brzmi to wiarygodnie i postanowił zlikwidować świadków kradzieży.
— I kill you — oświadczył i rzeczywiście usiłował mnie zaatakować. Oczywiście, bezskutecznie, a mnie tak skręciło ze śmiechu, że zmył się, zanim cokolwiek zrobiłem.


A co mnie tak rozbawiło? Przypomniał mi się Ahmed – martwy terrorysta. Bo tak właśnie to „i kill you” zabrzmiało. Po tym zdarzeniu właśnie postanowiłem poblogować na temat tej gry. Ach, kto nie zna Ahmeda, niech obejrzy i wyobrazi sobie to „i kill you” w ciemnym korytarzu kopalni.


Więcej kolegi Jolle nie widziałem. Jeśli go zobaczycie, pozdrówcie go ode mnie i spytajcie, czy koszula dobrze się nosi.